NUTY

Stanisław Moniuszko od początku swojej działalności artystycznej dbał o to, by możliwie na bieżąco wydawać swoje dzieła. Dotyczyło to zarówno utworów mniejszych rozmiarów, jak i potężnych kompozycji wokalno-instrumentalnych.

Trzy śpiewy z muzyką Stanisława Moniuszki. Drei Gedichte von. A. Mickiewicz in Musik Gesetzt von S. Moniuszko, przekład na język niemiecki Carl von Blankensee, Berlin 1838, wł. Muzuem Literatury w Warszawie

Pierwszym wydanym zbiorem Moniuszkowskich kompozycji był zbiór pieśni opublikowanych jeszcze podczas studiów w Berlinie. Pieśni do słów Adama Mickiewicza okazały się dobra prognoza na przyszłość – w późniejszych latach obok oper Moniuszko słynął będzie z pieśni wydawanych w kolejnych tomów Śpiewników domowych.

Jeśli chodzi o wydawnictwa nutowe, Śpiewniki domowe były jedynym projektem, którego idea opierała się w dużej mierze na roli druku. Pieśni te miały bowiem stworzyć zrąb repertuaru w języku polskim, którego do czasów Moniuszki właściwie kultura polska nie miała. Zarówno w teatrach i na koncertach, jak i w salonach bogatych rodów dominowały pieśni i arie z oper zagranicznych. Wykonywano repertuar włoski, francuski, także niemiecki, ale nie było pieśni i arii polskich, które Polacy mogliby śpiewać. Moniuszce przyświecała myśl uzupełnienia tej luki i rozpowszechnienia pieśni za pośrednictwem drukowanych tomów. W sumie w całości ukazało się dwanaście Śpiewników, sześć za życia kompozytora i sześć już po jego śmierci. Dzięki ich drukowaniu mogły szybciej trafić „pod strzechy”, dając Polakom możliwość kultywowania tradycji języka i typowej dla tego regionu melodyki w trudnym okresie zaborów.

Stanisław Moniuszko, Dwunasty Śpiewnik domowy, Warszawa 1910

W okresie warszawskim, który rozpoczął się w życiu Moniuszki po sukcesie Halki wystawionej stycznia 1858 roku w Teatrze Wielkim w Warszawie, kompozytor związany był przede wszystkim z warszawską oficyną wydawniczą Gebethner i Wolff. Początek współpracy był dość nietypowy:

"Moja kochana Omko! (…) Tegoż dnia zjawił się u mnie pan Sennewald dla dobicia targu, za 10 pieśni z Halki, ofiarowując mnie 150 rs. Zaledwom się nie pokwapił na tę propozycję, gdy oto drzwi się otwierają i wpada młody człowiek, zupełnie mnie nie znany, mówi, że chce wydać Halkę, caluteńką fortepianową partyturę, i to nie gdzie indziej jak w Lipsku u Rödera, co moje robi Śpiewniki, i za to ofiarowuje mi 1000 rs. Ja naturalnie zgadzam się na to... ale jeszcze nie wierzę, gdy mój domyślny młodzieniec wydobywa pugilares i pieniądze wylicza, nie potrzebując ode mnie ani rewersu, ani rękopisu, który jak wiesz, jest teraz codziennie potrzebny w teatrze. Mało tego: nabywa u mnie prawo powtórnego wydania 3 Śpiewnika, za co jeszcze 200 rubli dodaje. Dołączywszy do tego jeszcze z kilkaset rubli, które mam nadzieję otrzymać od dyrekcji teatru, zdaje mi się, że niewiele stracę, gdy do Nowego Roku tu zostanę. Tak to, moja Omko! Twój Gucia dotychczas sobie nie wierzy i śpię z tymi pieniędzmi, i budząc się, zaraz pod poduszką się macam".

Młodzieńcem, wspomnianym w liście Stanisława Moniuszki do żony z 26 listopada 1857 roku, był Gustaw Gebethner, który wspólnie z Robertem Wolffem otworzył właśnie oficynę wydawniczą w Warszawie. Drukarnia mieściła się przy Krakowskim Przedmieściu 15 w Warszawie i działała nieprzerwanie prawie sto lat, do 1950 roku.

Gebethner i Wolff uwierzyli w talent Moniuszki w czasie, gdy jeszcze nic nie zapowiadało wielkiego sukcesu kompozytora. W czasie, gdy kupili prawa do drukowania opery Halka, szykowano się właśnie do premiery dzieła w rozszerzonej, czteroaktowej wersji w Teatrze Wielkim w Warszawie. Sukces Halki stał się także udziałem wydawców, którzy na prawach do drukowania opery zrobili naprawdę dobry interes.

Relacje łączące Stanisława Moniuszkę z Gebethnerem i Wolffem opierały się na dużym wzajemnym zaufaniu. Wydawcy niezmiennie wierzyli w talent kompozytora, czego dowodem są krótkie, lapidarne liściki znajdujące się w bogatej korespondencji Moniuszki. Znaleźć w nich można liczne prośby kierowane przez kompozytora do wydawców dotyczące zaliczek a konto mających powstać utworów. Historie na ten temat przytaczane są w literaturze moniuszkowskiej na potwierdzenie szybkiego tempa pracy kompozytora. Zgodnie z nimi Moniuszko pisał z rana do wydawców notatkę z prośbą o zaliczkę, w południe otrzymywał wypłatę, a po południu niósł już do drukarni gotową pieśń. Zaufania wydawców nie nadwerężył, a sympatia, jaką panowie nawzajem się darzyli, widoczna jest także w zwrotach, jakie Moniuszko stosował, adresując swoje pisma. „O mościwi mi panowie” – tak rozpoczął jeden z listów do Gebethnera i Wolffa, a słowa te są cytatem ze Stolnika z opery Halka.

Ale Gebethner i Wolff to nie jedyni drukarze, u których ukazywały się Moniuszkowskie utwory. W okresie wileńskim, czyli w latach 40. XIX wieku, utwory Moniuszki drukował lokalny drukarz Zawadzki. Był też Friedlein, który wydał wiele dzieł kompozytora, m.in. część zeszytów Śpiewników domowych. W Paryżu opublikował Moniuszko kilka swoich kompozycji – ukazały się one nakładem drukarni Flaxlanda. Jak widać, zależało mu na możliwie szerokiej dystrybucji swojej twórczości, więc kiedy mógł, przekazywał swoje utwory do druku.

Stanisław Moniuszko, Halka, oprac. Emil Młynarski, Konrad Zawiłowski, partytura orkiestrowa, Warszawa 1901

Najbardziej znane dziś opery Halka i Straszny dwór, które stały się podstawą moniuszkowskiej sławy jako wieszcza narodowego, dotknął jednak zupełnie inny los. Choć, jak wynika z wyżej przytoczonego listu, Gebethner i Wolff wykazywali od samego początku wielkie zainteresowanie wydawaniem Halki, to jednak partytura na wydanie czekała latami. O nieistnieniu kompletu materiałów wspomina korespondencja z czasów przygotować do wystawienia tej opery w Pradze, które ciągnęły się w nieskończoność ze względu na dosyłanie przez Moniuszkę kolejnych partii różnych instrumentów. Bedřich Smetana, który miał dyrygować praskim spektaklem, zżymał się, że dostaje skrawki, luźne kartki i że polska strona nie zadbała, by dostarczyć kompletny materiał dla orkiestry i śpiewaków.

Późniejsze lata przyniosły jeszcze dodatkowe zmiany. Zarówno Halka, jak i Straszny dwór ukazały się wreszcie drukiem, jednak, co ciekawe, w wersji „ulepszonej” przez dwudziestowiecznych redaktorów. W latach 20. XX wieku za redakcję trzech tytułów Moniuszkowskich oper zabrał się Emil Młynarski, wybitny dyrygent związany przez dziesięciolecia z warszawskim Teatrem Wielkim. Swoja pracę opisał w piśmie „Muzyka” (1926, nr 2):

"Od wczesnych lat młodości był dla mnie Moniuszko jednym z najbliższych, najukochańszych kompozytorów. Kiedy lat temu blisko trzydzieści zostałem kapelmistrzem Opery Warszawskiej, w której panowali wówczas wszechwładnie Włosi ze swym specyficznym repertuarem, uważałem za swój obowiązek otoczyć najczulsza opieką przede wszystkim opery Moniuszkowskie. Pierwszą operą, przeze mnie wystawioną, była Hrabina. Już wówczas zwróciłem uwagę na nieuporządkowanie całego materiału nutowego, w którym dostrzegłem mnóstwo sprzeczności zasadniczych, błędów i niedopatrzeń. To samo znalazłem i w materiale Halki i Strasznego dworu. (…) Patrząc się wstecz na moją pracę, czuję, że wprowadzając nowe retusze instrumentacyjne ściśle według intencji kompozytora oraz przywracając zagubione wersje tekstu autentycznego, nie naruszyłem w niczem stylu ukochanego przeze mnie mistrza. Natomiast, wprowadzając instrumenty nowe (harfę i celestę) i nieco ubarwiając instrumentację, wstąpiłem w dziedzinę, trochę może ryzykowną i chętnie z góry przyjmuję w tej sprawie każdą rzeczową replikę z źródła fachowego".

Stanisław Moniuszko, Straszny dwór, oprac. Kazimierz Sikorski, reprint wydania z 1994 roku

Rzeczywiście Młynarski wzbogacił brzmienie Halki i Strasznego dworu, dzięki czemu jest ono pełniejsze, donośniejsze, bardziej dźwięczne. Problem jednak w tym, że przestało być Moniuszkowskie. Emil Młynarski wprowadzał swoje zmiany w czasach, kiedy w Europie triumfowała wielka symfonika spod znaku Richarda Wagnera, Gustava Mahlera, czy Richarda Straussa. Wielkie, kilkudziesięcioosobowe orkiestry i poszerzonych składach gościły wówczas na estradach filharmonicznych i w operach. Muzyka Moniuszki, napisana pół wieku wcześniej, brzmiała przy nich skromnie. Chciano więc muzycznego wieszcza nieco unowocześnić, co zrobił Młynarski. To sprawiło, że do dziś tak naprawdę nie znamy oryginalnego brzmienia najsłynniejszych oper Moniuszki, a znamy ich zmienione wersje, redakcje dokonane przez Emila Młynarskiego i Kazimierza Sikorskiego. Dopiero ostatnie lata przyniosły badania nad oryginalnymi partyturami, które Polskie Wydawnictwo Muzyczne chce w najbliższym czasie wydawać. Będzie to pierwszy moment od 150 lat, kiedy Moniuszko będzie miał szansę zabrzmieć tak, jak na premierze.