PODRÓŻE
Stanisław Moniuszko nigdy nie zdecydował się na emigrację (o czym można przeczytać w oddzielnym haśle) i pozostał twórca krajowym. Bardzo często jednak pociąga to za sobą mniemanie, jakoby wiódł stacjonarne życie w jednym miejscu, nie kontaktując się zbyt wiele z zagranicą. Nic bardziej mylnego. Moniuszko od młodych lat wiele podróżował, przede wszystkim w celach zawodowych.
W dzieciństwie i wczesnej młodości miał okazję poznać duże miasta zaboru rosyjskiego: Mińsk, Wilno, Warszawę – do których przenosili się jego rodzice w celu zapewnienia synowi edukacji na dobrym poziomie. W wieku osiemnastu lat wyjechał po raz pierwszy za granicę – do Berlina, gdzie rozpoczął studia pod kierunkiem Carla Friedricha Rungenhagena. Drogę do Berlina pokonywał północnym szlakiem – przez Królewiec. Wrażenia z tej podróży spisał w liście do narzeczonej, Aleksandry Müllerówny.
Dorosłe życie po powrocie z Berlina związał na kolejne osiemnaście lat z Wilnem, ale z tego miejsca podejmował liczne wyjazdy w sprawach rodzinnych i zawodowych. Jedną z ważniejszych w tym czasie podróży był wyjazd w 1842 roku do Petersburga. Podjął go Moniuszko z dwóch przynajmniej powodów – jednym z nich był złożenie w centralnym urzędzie cenzury rękopisu pierwszego tomu Śpiewników domowych, co do których nie był w stanie otrzymać odpowiedzi od lokalnego, wileńskiego cenzora.
Drugim powodem wyjazdu było poszukiwanie pracy, gdyż Wilno, z roku na rok stające się coraz bardziej prowincjonalnym miastem, nie pozwalało Moniuszce na rozwinięcie skrzydeł zarówno jako artysty, jak i nauczyciela. Koneksje rodziny Müllerów (czyli teściów Moniuszki) w świecie petersburskich elit napawały kompozytora nadzieją. Wyposażony w listy polecające wyjechał do Petersburga, gdzie prawie natychmiast, ku jego wielkiemu zaskoczeniu udało się uzyskać zezwolenie cenzora na druk Śpiewników. Na niczym spełzły natomiast starania o posadę dyrygenta w tamtejszym teatrze i Moniuszko musiał po kilku miesiącach wrócić do Wilna. Podróż rosyjska zakończyła się połowicznym zwycięstwem. Późniejsi biografowie, dbający, by wizerunek Moniuszki nosił wyłącznie ślady walki o polskość, interpretowali wyjazd z Petersburga nie jako porażkę w staraniach o pracę, a wynik świadomej decyzji o dochowaniu wierności polskiej kulturze. Na kolejną, dużą i ważną podróż przyjdzie czas w 1858 roku.
Po spektakularnym sukcesie opery Halka w Warszawie wielka entuzjastka jego muzyki, wysoko postawiona Maria Kalergis, zorganizowała koncert, dochód z którego przekazany został na sfinansowanie podróży Moniuszki do Paryża. Celem wyjazdu było poznanie najnowszych trendów w muzyce europejskiej i wejście kompozytora w środowisko artystyczne Paryża. Po drodze do stolicy Francji odwiedził Moniuszko wiele miast niemieckich, co opisywał potem w liście do żony (12 czerwca 1858):
"Paryż! Tak to, mój Aniołku, wielkimi literami i z nie mniejszym wykrzyknikiem pisze do Ciebie z miejsca i z radości, żem tu przecież, tak długo pozbawiony wiadomości od Ciebie i od Was, dobił się choć jednego listu. – Ostatni raz pisałem do Ciebie na wyjezdnym z Drezna. Odtąd byłem parę dni w Lipsku, dzień u Liszta w Wejmarze, potem we Frankfurcie nad Menem, stąd do Kolonii, zawsze z Dłużniewskim, popłynęliśmy Renem".
Ta część podróży zrobiła na Moniuszce duże wrażenie. Relacjonował później w liście do żony:
"Z Wejmaru gzygzakiem puściliśmy się do Paryża na Frankfurt. Prześliczne to miasto, bardzo pogodne, wygodne, teatr prześliczny, orkiestra doskonała i liczna (pierwszych skrzypiec 10). Stąd koleją do Moguncji zajechaliśmy w półtorej godziny, aleśmy się tu nie zatrzymywali. Opisywać brzegów Renu nie mam potrzeby, powiem Ci tylko pod sekretem, że przechwalone i w porównaniu z tym, com widział płynąc Elbą z Pragi do Drezna, znacznie słabsze odniosłem stąd wrażenie. Sam tylko Ren dziwnie wspaniały i ożywiony ciągłym przesuwaniem się ogromnych statków parowych, wymijających się na godzinę kilka razy. Towarzystwo mieliśmy liczne i dobre. Jedliśmy obiad table d’hote na pokładzie, tymczasem widoki przed nami się przesuwały. Te, które u nas są sztychowane, są bardzo wierne. Cała ta podróż wodą była przepyszna, a koronował ją godnie widok i obejrzenie katedry w Kolonii".
Niestety pora wyjazdu okazała się niefortunna. Wielu z osób, które powinien poznać, nie było wówczas w Paryżu. Moniuszko nie wziął pod uwagę letniej pory, podczas której miasto pustoszało, a zamożniejsi paryżanie przenosili się na wiele miesięcy do tzw. wód. Upały w Paryż sięgały 36-40 stopni, ale Moniuszko nie chciał zmarnować pobytu i chodził do teatrów, słuchając muzyki francuskiej kompozytorów – Daniela Aubera, którego uwielbiał, i Giacomo Meyerbeera (do którego miał zastrzeżenia). Dokładnie opisywał córce Elżbiecie, jak wyglądają teatry paryskie, jaki mają repertuar, dawał oceny wyposażenia i poziomu artystycznego. Pisał też o samym mieście, które starał się dobrze poznać, chodząc na spacery i zwiedzając m.in. kościoły. Mimo upałów starał się też pracować. Podczas pobytu w Paryżu napisał operę Flis, która doczekała się premiery jeszcze we wrześniu tego samego roku.
Na tym nie zakończyły się wyjazdy Stanisława Moniuszki do Paryża. Druga okazja pojawiła się trzy lata później, kiedy to na przełomie 1861 i 1862 roku Moniuszko ponownie odwiedził to miasto. Był już wtedy uznanym w Polsce kompozytorem, miał na koncie kilka oper i wiele utworów reprezentujących inne gatunki, zatem przy okazji drugiego pobytu w Paryżu nie chodziło już o zapoznanie z muzyką i środowiskiem artystycznym, ale o promocję swojej twórczości. Tym razem pora okazała się bardziej korzystna, na miejscu Moniuszko miał szansę spotkać wiele wpływowych osób:
"Pani Lacroix (Sobańska [Karolina, bliska znajoma Adama Mickiewicza], siostra Aleksandrowej [ciotki kompozytora]) z wielkimi pomocami oświadcza się jako dla synowca Kaźmierza i Aleksandra. Poleca mnie, ażebym ją za moją vieille tante uważał i ogromnymi wpływami, jakie tu ma, rozporządzał się bez ceremonii pour la rendre heureuse. U pani Oppenheim będę niezawodnie. Pan Julian K. także bardzo cznym dlatego, że z najgroźniejszym tutejszym krytykiem, panem Scudo koleguje w Revue des deux Mondes”.
Wizyty u tych i innych osób miały na celu wprowadzenie muzyki Moniuszki na paryskie sceny. Niewiele jednak udało się ostatecznie załatwić – dzięki poparciu Józefa Wieniawskiego (pianisty, brata słynnego skrzypka Henryka Wieniawskiego) i pozytywnej ocenie Gioacchina Rossiniego udało się Moniuszce wydać w Paryżu zbiór pieśni swojego autorstwa pt. Échos de Pologne. Mélodies de Moniuszko. Poza tym, jedyną pamiątką z podróży, która zakończyła się w lutym 1862 roku, pozostała Moniuszce fotografia Rossiniego z dedykacją.
Promocja muzyki Stanisława Moniuszki przebiegała o wiele sprawniej, jeśli chodzi o sąsiednie kraje. Udało się wystawić Halkę zarówno w Petersburgu i Moskwie, jak i czeskiej Pradze. Do tego dochodzą liczne podróże do polskich miast, związane z wystawieniem w nich Moniuszkowskich oper. Największe wrażenie wywarła na kompozytorze wizyta w Krakowie, do którego trafił w 1858 roku, w drodze do Paryża:
"Stanąłem jak wryty. Łzy zakręciły mi się w oku. Jestem u stóp Mariackiej wieży, na środku wielkiego rynku Sukiennice, na które napatrzyć się nie mogę. Otrząsnąwszy się nieco z pyłu podróży (…) pośpieszyłem na Wawel. O wrażeniu, jakiegom doświadczył, opisywać nie usiłuję. Serce moje nie biło, ale trząść się zaczęło. A widok pamiątek i grobów całych dziejów naszych poważnym dreszczem mnie przejął".
Trudno jednak wskazać takie wyjazdy Stanisława Moniuszki, które wiązałyby się z relaksem. Moniuszko nie podróżował do modnych w tamtym czasie uzdrowisk, najpewniej z racji sytuacji finansowej, która przez całe życie spędzała mu sen z powiek. Liczne potomstwo wymagało sporych nakładów na naukę i utrzymanie, a Moniuszko, podobnie jak jego ojciec, nie należał do mistrzów oszczędności. Przez całe życie borykał się z brakiem pieniędzy, a kwestie finansowe były powodem jeszcze jednej kategorii jego wyjazdów. Mieszkają najpierw w Wilnie, a potem w Warszawie, co jakiś czas musiał wyjeżdżać w rodzinne strony, by nadzorować sprawy majątkowe. Za względu na liczne długi, których spłata ciągnęła się latami, odwiedzał rozsianą między Wilnem i Mińskiem rodzinę i składał wizyty wierzycielom. Był cały czas w ruchu, o czym świadczy jego obfita korespondencja. Gdyby wiódł spokojne życie domowe bez podróży, zapewne liczba napisanych przez niego listów byłaby zdecydowanie skromniejsza. Dzięki jego licznym wyjazdom, można powiedzieć, mamy szansę na bliższe poznanie kompozytora w jego korespondencji.