3 kwietnia 2019
Piotr Buszewski śpiewa Moniuszkę w finałach konkursu Metropolitan Opera
Młody polski tenor Piotr Buszewski (na zdjęciu trzeci od lewej) został jednym z dziesięciu finalistów konkursu dla młodych śpiewaków Metropolitan Opera National Council Auditions. W konkursie wzięło udział kilkuset śpiewaków. Zwycięzcami zostali sopran Elena Villalon, tenor Miles Mykkanen, mezzosopran Michaela Wolz, bas William Guanbo Su oraz baryton Thomas Glass. W ostatnim etapie Buszewski zaprezentował w Nowym Jorku arię z kurantem Stefana ze Strasznego dworu. Choć nie otrzymał żadnej z pięciu nagród, zdobył uznanie publiczności. O sukcesie śpiewaka donosi portal Onet.pl:
Komplementowali go Piotr Beczała oraz Tomasz Konieczny, który występuje obecnie w Met w Pierścieniu Nibelunga Wagnera. - Pracowałem z nim trochę, gdy studiował w szkole Juilliarda i cieszę się, że wykazał się pewną odwagą, by w finale konkursu zaprezentować Moniuszkę. Mógł wybrać coś bardziej popularnego. Chapeau bas dla niego – powiedział PAP Beczała.
Zdaniem Koniecznego Buszewski zrobi bardzo dużą karierę. - Ma kapitalny, bardzo piękny głos tenorowy o rzadkiej barwie. Doszedł do finału i nie dostał nagrody, ale za Arię z kurantem ze Strasznego dworu nagrodzono go wielkimi brawami. Był prawdopodobnie pierwszą osobą na tej scenie śpiewającą Moniuszkę po polsku […] Zrobił wspaniały show, dostał oklaski w połowie arii, a na zakończenie brawa - jeśli nie największe, to jedne z największych. Należą mu się wyrazy ogromnego uznania – podkreślił polski bas.
Kiedy dostałem się do finałów nie mogłem w to uwierzyć. Był to dla mnie honor śpiewać na tej scenie utwór Moniuszki, polski utwór z orkiestrą Metropolitan Opera przed czterotysięczną publicznością Amerykanów. Dopiąłem tego i swój cel osiągnąłem. Cieszę się z sukcesu kolegów, bo rzeczywiście poziom był niesamowicie wysoki - powiedział Piotr Buszewski. Zapewnił, że zawsze szuka nowych wyzwań. Moniuszkę uważa za wspaniałego kompozytora, którego utwory powinny być bardziej rozpowszechnione na świecie. Nie jest, zaznaczył, gorszy ani od Janáčka, ani od Dvořáka. - Mam swoją misję. Kiedy przyjechałem pięć lat temu do Ameryki, mój pierwszy występ publiczny składał się z pieśni Szymanowskiego. Od tego momentu postawiłem sobie za cel propagowanie muzyki polskiej – wyjaśnił.