28 stycznia 2019

Sentymenty...

Pozwolę sobie dziś na odrobinę sentymentu. Oto bowiem zupełnie niepostrzeżenie znów zjawił się ten dzień, który wyznacza koniec przyjmowania zgłoszeń na Konkurs Moniuszkowski – czyli Międzynarodowy Konkurs Wokalny im. Stanisława Moniuszki, który od ponad ćwierćwiecza odbywa się w Warszawie, a od 1998 roku organizowany jest w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej. Stworzony wielką siłą woli, pracą i konsekwencją przez Marię Fołtyn – postać legendarną jeśli chodzi o dziedzictwo moniuszkowskie – szybko zyskiwał na znaczeniu i dziś nikt już nie kwestionuje jego pozycji największego i najważniejszego konkursu wokalnego w Polsce i jednego z ważniejszych na świecie. Mając wśród finalistów i laureatów czołówkę nie tylko polskiej wokalistyki, z Aleksandrą Kurzak, Mariuszem Kwietniem i robiącym światową karierę w zawrotnym tempie Jakubem Józefem Orlińskim na czele, a w gronie Jurorów wybitnych artystów (w tym roku m.in. Piotr Beczała!) i najważniejszych decydentów takich scen, jak berlińska Staatsoper czy londyńska Covent Garden, w naturalny sposób skupia na sobie zainteresowanie muzycznego świata: kuszący dla młodych śpiewaków, frapujący dla dyrektorów, krytyków i tych, którzy po prostu chcą być „na bieżąco”.

Maria Fołtyn pragnęła stworzyć wydarzenie, które będzie trwałym sposobem promocji spuścizny Stanisława Moniuszki. Wiedziała doskonale, jak niegdyś twórcy Konkursu Chopinowskiego, że jednym z najcelniejszych pomysłów jest turniej utalentowanych artystów. Myślę, że obecny konkurs przerósł jej najśmielsze oczekiwania (a oczekiwała wiele), zachęcając śpiewaków z odległych niekiedy bardzo kręgów kulturowych do poznawania już nie tylko dzieł Moniuszki, ale polskiej literatury muzycznej w ogóle, do włączania do repertuaru pieśni i arii, na które być może w innych przypadku nie zwróciliby uwagi. O tę zachętę bowiem chodzi przede wszystkim.

Statystyki zaś – choć za nimi nie przepadam – mówią same za siebie: tegoroczna edycja, chociaż wydawało się to znów niemożliwe, bije kolejne rekordy: wiemy już, że na jubileuszowy, 10. Konkurs napłynęło 378 zgłoszeń z ponad 50 krajów; jak nietrudno się domyślić, prym wiodą Polacy, dużo chętnych jest jednak także z Rosji, Ukrainy, Korei, konkretne liczby zgłoszeń mamy z Chin i USA, do udziału w konkursie aspirują też śpiewacy z takich krajów jak Wenezuela, Puerto Rico czy… Madagaskar. Z tej astronomicznej w istocie liczby i barwnej kulturowo grupy Jury preselekcji wybierze ok. 100 artystów, którzy w maju przyjadą do Warszawy.

Zaczęłam od sentymentu – Konkurs Moniuszkowski jest bowiem wydarzeniem, które w moim sercu zajmuje miejsce szczególne: to od niego rozpoczęła się moja droga zawodowa, przy jego organizacji stawiałam swoje pierwsze „dorosłe” kroki. Od tamtej edycji w 2001 roku w kilka jeszcze byłam w różnym stopniu zaangażowana – i za każdym razem było to ważne doświadczenie i świetna przygoda. Udało się bowiem wykreować w Operze Narodowej konkurs, który jest dobrą rywalizacją na wysokim poziomie, którego wartość sięga głębiej, niż finałowe laury i który pozostawia wszystkim: uczestnikom, jurorom, obserwatorom i tym, którzy go organizują, dobre wspomnienia. Dlatego z radością wyglądam tego majowego tygodnia, w którym młodość znów stanie w moniuszkowskie szranki. Tych, którzy mogą, zachęcam do wybierania się na recitale kolejnych etapów. Dla tych, którzy nie mają jak, całość transmitowana będzie na pewno na platformie vod Opery Narodowej – a być może i w innych miejscach, o czym szczegółowo nieco później. Zaczynamy – jakże by inaczej! – w 200. urodziny Pana Moniuszki.

Agnieszka Kłopocka