aut. Wladyslaw Walkiewicz, Tytus Maleszewski, 1892, Polona

15 czerwca

Ważną częścią pierwszego wyjazdu Moniuszki do Paryża były wizyty składane działającym na Zachodzie kompozytorom. 15 czerwca 1858 roku opisywał żonie czas spędzony w Weimarze, gdzie poznał Ferenca Liszta:

„Z bijącym sercem zbliżałem się do Wejmaru. Malutka to mieścina, ale tu mieszkał Szyller, Gothe, Herder, Wieland, a dziś: Monsieur Liszt. Ażeby dać najkrótsze wyobrażenie, a najdokładniejsze o tym panu, powiem tylko, że jest modelem Apolinarego Kątskiego. Było to wszystko dobrze, dopóki grał, jak nikt nie gra na fortepianie. Ale odkąd zarzucił egzekucję, a poświęcił się kompozycji, która mu się jak mnie tańce udaje, ta powłoka jest prawie śmieszna, a przynajmniej wszelki urok zdzierająca. Księżna Wittgensteinowa, u której ten wielki artysta mieszka, jest baba złośliwa, podobna do Rywackiej, ale od niej brzydsza, choć i nieboszczka zbytkiem piękności nie grzeszyła. Co usta otworzy, to o kimś źle mówi. Liszt broni ofiarę i to stanowi treść ciągłą konwersacji. Liszt gra – księżna raz w raz suwa się po pokoju, głośno mówi, przerywa, dziwaczy się, jakby nasz Jancio powiedział. Nieznośna wiedźma, drugi tom Wietanowej. Byłem w tym dziwacznym domu dwa razy: raz na śniadaniu (była i pani Kalergis), drugi raz wieczorem do 11. Pierwszy i drugi raz Liszt grał moje dwa polonezy, Mazura z Halki i Tańce góralskie na 4 ręce z panią Kalergis. Istotny żal tego człowieka. Bez tej kobiety (Ks. W.) byłby i on zupełnie inny. Pomimo białych włosów, dziwnie wspaniale spadających mu na ramiona, zapał młodzieńczego uniesienia w rzeczach sztuki bynajmniej go nie opuścił”.